Ratujmy „tabletowe dzieci”

Drodzy Rodzice,

Współczesny rodzic sądzi, że telefon komórkowy, laptop, tablet czy konsola do gier to najwspanialszy prezent, jaki może podarować swojemu dziecku. W XXI wieku załatwienie różnych spraw wydaje się niemożliwe bez elektronicznego wsparcia. Z pewnością komputer ułatwia i urozmaica życie współczesnego człowieka. Dorośli, młodzież, dzieci szkolne – zgoda, ale nie maluchy! To niestety coraz częściej spotykany obrazek, jak 2-latek w wózku „bawi się telefonem”, gdy rodzice robią zakupy, siedzą na ławce w parku lub podróżują środkami komunikacji miejskiej. Nieprawda, że zasada „im wcześniej, tym lepiej” sprawdza się przy nauce korzystania z tabletu czy telefonu komórkowego. Dzieci szybko posiądą taką umiejętność, ale zaczekajmy z tym cierpliwie do odpowiedniego wieku, by nie zaszkodzić maluchom. Najpierw tradycyjne zabawy manipulacyjne, proste układanki, klocki, książeczki z obrazkami i nauka języka polskiego. Mówię to z pełną odpowiedzialnością, mając ponad 30-letnie doświadczenie w pracy z dziećmi. Coraz więcej trzylatków potrafi wypowiedzieć zaledwie kilka słów, nie porozumiewa się z otoczeniem. U ponad połowy pięciolatków diagnozuje się opóźniony rozwój mowy. Zbyt wczesne używanie komputera lub innych urządzeń elektronicznych przyczynia się do trudności w skupieniu uwagi, nadmiernej pobudliwości psychoruchowej, problemów z wyrażaniem emocji, a w konsekwencji w nawiązywaniu prawidłowych kontaktów z otoczeniem. U „tabletowych dzieci” często występują zaburzenia snu lub łaknienia. Dzieci te nie interesują się tradycyjną zabawą, która w sposób prawidłowy stymuluje rozwój dwu-, trzylatka. Tracą motywację do podjęcia wysiłku, szybko nudzą się proponowanymi im aktywnościami i na krótko koncentrują się na czynnościach innych niż zabawa „z elektroniką”. Zainteresowane są tylko tabletem czy telefonem.
Dzieciom do trzeciego roku życia nie zaleca się, a wręcz odradza, kontaktu z urządzeniami elektronicznymi (ekranowymi). W przypadku dzieci starszych korzystanie z tabletów, smartfonów, itp. powinno przebiegać według ustalonych zasad, których rodzice i dzieci będą konsekwentnie przestrzegać. Oto kilka z nich:
– nie należy udostępniać urządzeń ekranowych przed snem; zarówno promieniowanie monitorów, jak i oglądane treści mogą przyczyniać się do problemów z zasypianiem i niekorzystnie wpływać na jakość snu;
– dziecko nie powinno korzystać z urządzeń elektronicznych codziennie; warto ustalić dokładnie, kiedy to będzie korzystne dla dziecka (dzień tygodnia, pora dnia);
– jednorazowo dziecko przedszkolne nie powinno spędzać przed ekranem komputera, tabletu więcej niż 15-20 minut, a w ciągu danego dnia maksymalnie łącznie około 40 minut, jeśli nie wpływa to na pozbawianie dziecka innych zabaw i aktywności;
– rodzic powinien towarzyszyć dziecku podczas takich „sesji”, aby tłumaczyć to, co dzieje się na ekranie i wykorzystać czas na przebywanie z maluchem (wspólna zabawa);
– nie traktujmy urządzeń mobilnych jako pomocy przy zachęcaniu dziecka do jedzenia; niejadek wpatrzony w ekran, któremu dyskretnie serwujemy posiłek, nie nabierze apetytu i nie nauczy się samodzielności.
Te, jak i inne zalecenia dla rodziców, są poparte wieloma obserwacjami i badaniami dzieci. Amerykańska Akademia Pediatryczna (AAP) zaleca, aby nie traktować korzystania z tabletu, smartfona jako nagrody, ponieważ w ten sposób takie urządzenia stają się jeszcze bardziej atrakcyjne dla malucha i powodują przywiązywanie się do nich, a być może w przyszłości uzależnienie, które będzie wymagało specjalistycznego leczenia, terapii.
Do prawidłowego, harmonijnego rozwoju małego dziecka konieczna jest stymulacja wszystkich zmysłów, a więc nie tylko zmysłu wzroku i słuchu, co dzieje się za pośrednictwem obrazów i dźwięków w urządzeniach elektronicznych, ale również dotyku, węchu i smaku. Dziecko przedszkolne w XXI wieku nie potrzebuje wyłącznie komputera, ale przede wszystkim klocków, układanek, puzzli, rysowania i lepienia z plasteliny. Jeśli ma być w przyszłości dobrym uczniem, we właściwy sposób musi przygotować swój organizm do nauki czytania i pisania.
Spacer lub wycieczkę za miasto można wykorzystać na wspólne zabawy, rozwijające zmysły naszego dziecka. Nie obawiajmy się najprostszych propozycji, choćby rysowania palcem lub patykiem na mokrym piasku, rozpoznawania za pomocą węchu (z zamkniętymi oczami) zapachu znanych potraw, roślin, a także rozpoznawania różnych dźwięków czy zabawy w zgadywanie, jaki to smak?
Każdy rodzic może bawić się ze swoją pociechą i nie wymaga to przygotowania pedagogicznego, ani szczególnych umiejętności. Zabawa z maluchem jest niezwykle ważna, ponieważ buduje więź emocjonalną i pozwala lepiej poznać własne dziecko. Do wielu zabaw nie potrzebujemy specjalnych rekwizytów czy dużych przestrzeni. Możemy bawić się podczas podróży, gotowania obiadu czy zakupów w supermarkecie. A właśnie sprawunki przysparzają rodzicom wiele problemów. Jeśli zachęcimy dziecko do wspólnego przygotowania listy zakupów, przedstawiając potrzebne produkty za pomocą rysunku i zaangażujemy pociechę do wypatrywania towarów na półkach, unikniemy zapewne zniechęcenia i znużenia dziecka, a uciążliwości związane z pobytem
w sklepie będą dużo mniejsze.
Jeśli chcemy rozwijać zdolności manualne i dać dziecku zadowolenie z samodzielnie wykonanej pracy, zaproponujmy zabawę w uzupełnianie rysunku. Rodzice rysują na kartonie różne osoby, zwierzęta, przedmioty, którym brakuje pewnych elementów, a dziecko je uzupełnia, np. promienie przy słonku, okna lub komin w domku, ręce w postaci człowieka, wąsy kotkowi lub kolce jeżykowi.
Dzieci bardzo lubią zabawy, w których mogą rozpoznawać przedmioty za pomocą dotyku. Wystarczy przygotować kilka rzeczy z najbliższego otoczenia, które maluch zna i potrafi nazwać, różniące się fakturą, wielkością, tworzywem, z jakiego są wykonane. Możemy rozpoznawać z Jasiem lub Zosią przedmioty umieszczone pod kocykiem bądź w woreczku, mając zasłonięte oczy
i używając tylko dotyku.
Rozpoznawanie dźwięków to również wielka frajda dla dziecka. Wykorzystujemy do tego przedmioty codziennego użytku: metalowe, szklane czy papierowe i z ukrycia demonstrujemy dźwięki, które wydają. Można też użyć do zabawy plastikowe pudełeczka po starych kliszach do aparatu fotograficznego lub kapsułki z czekoladowych jajek i skompletować pary grzechotek, wydających taki sam dźwięk. Na przykład do dwóch kapsułek wkładamy po orzechu laskowym, druga para to mogą być ziarna fasoli, jeszcze inna – drobna kasza lub to, co mamy w najbliższym otoczeniu (koraliki, guziki, etc.) Po przygotowaniu takich kompletów grzechotek, mieszamy je, a dziecko za pomocą słuchu stara się odszukać jednakowo brzmiącą parę.
Jeśli maluch ma nauczyć się uważnie patrzeć, to przyda się zabawa w odgadywanie słów wypowiadanych bezgłośnie przez dorosłego. Można przenieść akcję tej zabawy w świat bajki
i zaproponować dziecku, że odgadnięcie wyrazu z ruchu warg, spowoduje odczarowanie dorosłego. Potem „odczarowany” rodzic zamienia się z dzieckiem rolami i odgaduje słowa z ruchu warg malucha.
Aby ćwiczyć sprawność ruchową, proponujemy zabawę w naśladowanie różnych czynności. Maluch może być bocianem, który stoi chwilę na jednej nodze, a rozłożone w bok ręce to skrzydła ptaka, natomiast ręce uniesione w górę i poruszane na boki to drzewo kołysane przez wiatr. Proponujemy też kicające zajączki i ptaszki dziobiące ziarenka z ziemi. Pomysłów jest wiele. Dzieci mogą także same demonstrować głosy różnych zwierząt lub rozpoznawać głosy naśladowane przez dorosłego. Ćwiczymy w ten sposób zmysł słuchu i nawet nie zdajemy sobie sprawy, że to w przyszłości pomoże naszym dzieciom w nauce czytania. A ile przy tym radości, gdy mama jest kotkiem, tata – lwem, Zosia – kaczuszką, a Jaś – konikiem.
Nie zapominajmy o klasycznych grach planszowych z kostką i pionkami, o bierkach, pchełkach, dominie czy kręglach, o zabawie pacynkami lub w teatrzyk cieni.
Podróż samochodem, zwłaszcza gdy utkniemy w ulicznym korku, też może być okazją do zabawy. Kto pierwszy zobaczy pana w okularach, a może panią w czerwonej sukience, albo ciężarówkę z przyczepą?
Życzymy dobrej zabawy i wiary w to, że każdy rodzic może, i powinien, stymulować rozwój swojego dziecka, a może to czynić przy pomocy najprostszych środków.
Ratujmy „tabletowe dzieci”!

 

Maria Saternus-Maj, psycholog